niedziela, 6 marca 2011

Nie jestem                Czesław Miłosz


Nie jestem i nie chcę być posiadaczem prawdy.


W sam raz dla mnie wędrowanie po obrzeżach herezji.


Żeby uniknąć tego,  co nazywają spokojem wiary,
a co jest po prostu samozadowoleniem.


Moi polscy współwyznawcy lubili słowa kościelnego obrzędu,
ale nie lubili teologów.


Może byłem jak mnich w śródleśnym klasztorze,
który patrząc przez okno na rozlewiska rzeki,
pisał swój traktat po łacinie, w języku niezrozumiałym
dla wieśniaków w baranich kożuchach.


I co za komizm między krzywymi płotami miasteczka,
gdzie kury grzebią na środku pylnej ulicy,
deliberować o estetyce Baudelaire`a!


Przyzwyczajony zwracać się o pomoc do Matki Boskiej,
z trudem tylko ją rozpoznawałem
w Bóstwie wyniesionym na złoto ołtarzy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz