czwartek, 30 maja 2013



Człowiek               Jan Twardowski




Nocą klękasz i znaleźć chcesz Boga
potem w oczach strach nosisz i łzy-
na dalekich, rozstajnych gdzieś drogach
ktoś się zbłąkał i płacze jak ty.

Pachnie ze wsi kwitnącym jaśminem
złote zboże wśród pola się śni-
kto cię zbudził, kim jesteś, gdzie płyniesz
w nieskończoność wieczorów i dni.

Nikt nie szuka cię dłońmi dobrymi,
nikt nie mówi, czy dobrze, czy źle,
tylko ziemia z grobami starymi
o twej ciszy słyszała i wie.


poniedziałek, 27 maja 2013



Mury ' 87 (Podwórko)                     
Jacek Kaczmarski




Jak tu wyrywać murom zęby krat,
Gdy rdzą zacieka cegła i zaprawa?
Jakże gnijącym gruzem - grzebać stary świat,
Kiedy nowego nie ma czym i - na czym stawiać?
O czym dziś na podwórku śpiewać
Liszajom obsuniętych ścian,
Gdzie nawet skrawek nieba ziewa
Na widok tych - śmiertelnych ran?

We wklęsłym bruku tylko lśni
Wieczna bez dna kałuża - i
Widać w niej groby, groby, groby
Pod całunem naszych dni.

Historia się zmieniła w mułu mur,

W którym ugrzęzną myśli, wzrok i dłonie.
Staruszek w czerni, przed kapliczką łzawy chór
Rozmokły tynk, jak gąbka nieuchronnie wchłonie.
Wieczne światełko tli się jeszcze,
Grzeje się w nim w słoiku kwiat,
A za zamkniętą bramą - przestrzeń
Ślepej uliczki w wielki świat...

We wklęsłym bruku tylko lśni
Wieczna bez dna kałuża - i
Widać w niej groby, groby, groby
Pod całunem naszych dni.

Napis na murze dłużej tutaj trwa
Niż człowiek, co wydrapał go z wieczora:
Pół wieku dni podobnych do każdego dnia
Na śladach kul - tych z wojny i tych z wczoraj...

Ot, co zostaje z wielkiej rzeki
Myśli, zapachów, głosów, barw:
W murach podwórka er zacieki,
W szczelinach warstwy martwych larw.

Droga stąd już tylko w dół -
W uścisk gliny, w pleśni plusz
Pomiędzy groby, groby, groby,
Których dawno nie ma już...

środa, 22 maja 2013



Wszystko inaczej                
Jan Twardowski




Bo Pan Bóg jest tak jasny że nic nie tłumaczy
bo wiedzieć wszystko to nic nie wyjaśniać
stąd cierpienia po prostu nie wiadomo po co
tak od razu bez sensu że całkiem prawdziwe
wszystkie łzy jak prosiaki chodzące po twarzy

bo miłości tak piękne że wciąż niemożliwe
choć listy po staremu i szept w białej kartce
spotkania po kolei wiodące w nieznane
szczęście co cię nagle obliże jak cielę
i śmierć tak punktualna że zawsze nie w porę
choć wiadomo śmierć miłość od śmierci ocala

I jeszcze stare furtki donikąd i wszędzie
w których kiedyś czekałeś na to co nie przyszło
wyżeł co chciał ci łapę podawać na zawsze
biedronka co wróżyła że wojny nie będzie

Lecz On wie najlepiej - więc wszystko inaczej
czasem prośby nam spełnia żeby nas zawstydzić



poniedziałek, 20 maja 2013



Być niezauważonym   J
an Twardowski






Być nie zauważonym by spotkać się z Tobą
nie czytanym zbytecznym
właśnie byle jakim
przekreślonym do końca nonszalancją ręki
aromatem nie mocnym jeszcze nie poznanym
tuż pomiędzy goździkiem pieprzem i migdałem
fotografią nieważną bo niedokąpaną
liryzmem co się siebie coraz więcej wstydzi
książką którą się kładzie wciąż jedną na drugiej
jabłkiem po gruszce zawsze trochę kwaśnym
rakiem trzymanym w koszu 

z pokrzywami
włosami co odchodzą jak myszy po cichu
szczygłem co chciał przyfrunąć lecz umarł wysoko
z ogonem tak leciutkim że ponad rozpaczą
biedronką zapomnianą gdy przechodzą żuki
świętym któremu w czas remontu utrącono głowę
niech będzie niewidzialnym skoro stał się dobrym











,

niedziela, 19 maja 2013


Pan Cogito o cnocie         Zbigniew Herbert





1
Nic dziwnego
że nie jest oblubienicą
prawdziwych mężczyzn

generałów
atletów władzy
despotów

przez wieki idzie za nimi
ta płaczliwa stara panna
w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia
napomina

wyciąga z lamusa
portret Sokratesa
krzyżyk ulepiony z chleba
stare słowa

- a wokół huczy wspaniałe życie


rumiane jak rzeźnia o poranku

prawie ją można pochować
w srebrnej szkatułce
niewinnych pamiątek

jest coraz mniejsza
jak włos w gardle
jak brzęczenia w uchu

2
mój boże
żeby ona była trochę młodsza
trochę ładniejsza

szła z duchem czasu
kołysała się w biodrach
w takt modnej muzyki

może wówczas pokochali by ją
prawdziwi mężczyźni
generałowie atleci władzy despoci

żeby zadbała o siebie
wyglądała po ludzku
jak Liz Taylor
albo Bogini Zwycięstwa

ale od niej wionie
zapach naftaliny
sznuruje usta
powtarza wielkie Nie

nieznośna w swoim uporze
śmieszna jak strach na wróble
jak sen anarchisty
jak żywoty świętych


sobota, 18 maja 2013

mała litania           Jan Twardowski





Święty Florianie od pożaru
święty Tadeuszu od burzy
święta Agnieszko od tego co najprościej
ocal jak szafirek

co się pojawia w kwietniu

przyjaźń w miłości
bo wierna i nie dostaje bzika

czwartek, 16 maja 2013


Gdybym nie posiadł    Czesław Miłosz



Gdybym nie posiadł obszernej wiedzy o tym, co
nazywa się dumą, pychą albo próżnością,

Mógłbym brać poważnie widowisko kończące się
nie tyle opadnięciem kurtyny, ile gromem z jasnego
nieba.

Ale komizm tego widowiska jest tak niezrównany,
że śmierć wydaje się niestosowną karą
dla nieszczęsnych lalek, za ich gry samochwalstwa
i wiarołomne sukcesy.

Myślę o tym ze smutkiem, siebie widząc pośród
uczestników zabawy.


I wtedy, przyznaję, trudno mi wierzyć w duszę
nieśmiertelną.


wtorek, 14 maja 2013



Jest [Mówią że modlimy się...]                Jan Twardowski






Mówią że modlimy się do głuchych obrazów
ślepnących świec
że dmuchamy jak dzieci w papierowe trąbki -
a On przecież jest
w małej hostii jak w iskierce ciepła
w mocnych ścianach nadziei.

Czeka z sercem jak z Wielkim Piątkiem


w tabernakulum umówionej alei -
w domkniętym milczeniu -

przychodzę tu nieraz jak pogryziony psiak
i ostrożnie dokładnie po kolei wyjmuję z łap
kolce lęku

niedziela, 12 maja 2013

czekanie                    Jan Twardowski




kiedy na miłość niecierpliwie czekasz
pomiędzy dzwonkiem a otwarciem drzwi
czasem wepchnie się kurczak za chudy na rosół
opluje deszcz
nie kracz
jeszcze podziękujesz Bogu
gdy przyjdzie tylko pies



sobota, 11 maja 2013





Walc dla outsiderów         Andrzej Brzeski




Żeby nam się chciało chcieć,
od nadziei kwit w kieszeni mieć,
na pojutrze.
Żeby serca nam nie ściskał żal,
kiedy wiosny odlatują w dal
coraz krótsze.
Żeby nie raniły drzazgi łez,
pod powieką.
Żeby grając w ciemno wygrać też,
na swój żeton.
By samotnie nie przepijać klęsk,
mieć miłości łyk i wiary kęs.
Żeby nam się jeszcze chciało,
chociaż to tak mało jest.

Graj harmonio, trzymaj ton
dla wytwornych byłych żon.
Dla tych chłopców z deszczu,

po czterdziestce,
którym nie wychodzi, ale
ciągle młodzi są.
Grajcie skrzypce na trzy pas
bo za lipcem luty gna.
Para mknie za parą,
w dal za dalą.
Posiwiała mała, co na disco
wczoraj szła.

Żeby nam się jeszcze chciało tak
podnieść żagle, gdy zawieje wiatr
w pełni lata.
Jeszcze raz przypomnieć sobie film
o tym dworcu, co dla dwojga był
całym światem.
Żeby pies pod naszym dachem deszcz
mógł przeczekać.
By samemu moknąc trafiąc gdzieś
na człowieka.
By na łańcuch nie zamykać drzwi,
a nie wchodzić tam, gdzie rozum śpi.
Żeby nam się jeszcze chciało
choć tak mało mamy dni.
Graj harmonio...
Graj muzyko. Jest jak jest.
Czas umyka i my też.
Tylko mgły za nami.
Mgły za mgłami,
a ty graj muzyko,
póki jeszcze grać nam chcesz.



czwartek, 9 maja 2013



Fajnie             Jacek Kaczmarski




Fajnie zmarnować kolejny rok,
Na rok kolejny liczyć.
W końcu tak tylko sięga wzrok,
Jak nam pozwala życia szok
I pejzaż okolicy.

Fajnie przedyskutować sny
Zwłaszcza z tymi co nie snią.
W myślach utwierdzić się, że My
Nie oni (z nich się łatwo drwi).
Jesteśmy ludów pieśnią.

Fajnie nadzieję pierwszy raz
Móc chcieć pokładać w Kremlu
I dmuchać w żar, co dawno zgasł
W złudzeniu, że blask nowych nazw
Rozjaśni krwistą ciemność.

Fajnie się cieszyć, zamiast łkać —
We współistnienie wierzyć;
Brać póki czas, co dadzą brać,
Bo kiedyś nas nie będzie stać
Na tyle choć, by przeżyć!

Fajnie zaufać, że ten śmiech,
Co łzami zwykł nas dławić —
Zastąpi mądrość, odkupi grzech,
Pogrzebanego psa, co zdechł
I wskrzesi nas i zbawi!

W ogóle fajnie bosych pięt
Tańcem pomieszać w łajnie!
Zapomnieć wstyd. Odtrącić wstręt.
Nie słuchać niedzisiejszych zrzęd:
Że
Wcale nie jest fajnie!