piątek, 25 lutego 2011

Zaświaty Pana Cogito     Zbigniew Herbert

nie wszystko zdaniem
Pana Cogito
z perspektywy tego świata
ten świat
to właściwie tamten świat
ot takie figle teorii względności
to co tu
jest tam
to co tamten świat
tutaj
więc nie wszystko
idzie dobrze
czy Pan Cogito
nie tłumaczył
cierpliwie
że nie należało
podpisywać traktatu
ze złoczyńcą
ani oczekiwać
że dobre intencje
prowokują nieodmiennie
korzystne skutki
ani tysiąca innych
zaleceń ogólnych
i ich szczegółowych zastosowań
więc nadal
sufluje władcom świata
swoje dobre rady
jak zawsze
zawsze
bez skutku



wtorek, 22 lutego 2011

PIOSENKA O PORCELANIE        Czesław Miłosz

Różowe moje spodeczki,
Kwieciste filiżanki,
Leżące na brzegu rzeczki
Tam kędy przeszły tanki.
Wietrzyk nad wami polata,
Puchy z pierzyny roni,
Na czarny ślad opada
Złamanej cień jabłoni.
Ziemia, gdzie spojrzysz, zasłana
Bryzgami kruchej piany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.

Zaledwie wstanie jutrzenka
Ponad widnokrąg płaski
Słychać gdzie ziemia stęka
Maleńkich spodeczków trzaski.
Sny majstrów drogocenne,
Pióra zamarzłych łabędzi
Idą w ruczaje podziemne
I żadnej o nich pamięci.
Więc ledwo zerwę się z rana
Mijam to zadumany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.

Równina do brzegu słońca
Miazgą skorupek pokryta.
Ich warstwa rześko chrupiąca
Pod mymi butami zgrzyta.
O świecidełka wy płone
Co radowałyście barwą
Teraz ach zaplamione
Brzydką zakrzepłą farbą.
Leżą na świeżych kurhanach
Uszka i denka i dzbany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.

Washington D.C., 1947







******

poniedziałek, 21 lutego 2011

Zwierciadło wędruje po gościńcu    Zbigniew Herbert




1

Mówią -
że sztuka jest zwierciadłem
które przechadza się po gościńcu

odbija wiernie realność

to niesamowite dwunożne lustro

znamy więc dobrze
spelunki Apulejusza
średniowieczny Londyn
bezdroża Don Kiszota
podróże sentymentalne
i podróże w głąb dżungli

czasem sztuka odbija miraże
zorzą polarną
ekstazy nawiedzonych
uczty bogów
otchłanie

zmaga się także z historią
ze zmiennym powodzeniem
stara się ją oswoić
nadać ludzki sens

stąd balety
orkiestry
obrazy jak żywe
powieści różnorakie
wiersze

w ciężkich złoconych ramach
krwawi cynobrem Leonidas

Chór w operze Beethovena
śpiewa przekonywająco o wolności

ranny pod Borodino Książę
nie chce upaść
na ziemię

sztuka stara się uszlachetnić
podnieść na wyższy poziom
wyśpiewać odtańczyć zagadać

zetlałą materię ludzką
zrudziałe cierpienie

2

oto balet

Swietłana sur le point
unosi się w powietrze
i długo trwa jak obłok z tiulu
na westchnieniach zachwytu

wszystko to w pałacu zimowym
dawnej kaźni cyrku
gdzie wczoraj czarno było
od ludzi zwołanych na zagładę

balet na lodzie -
wieczne powroty
koło otwiera się
zamyka

klasyczny duet ofiary z oprawcą
ostatnia z Romanowych
tańczy z przystojnym czekistą

Cyrk -
dzwonki
dno powietrza

żongler Nieizwiestnyj
w stałym repertuarze

właśnie wchodzą
bestie (apolityczne)

publiczność bije brawo
jak zwykle ze strachu
i ze to - niemożliwe

lwy morskie najwyraźniej się nudzą

trochę ludzkiego ciepła wnoszą niedźwiedzie polarne

niedziela, 20 lutego 2011

Dobranoc                        Czesław Miłosz




„Żadnych obowiązków. Nie muszę być głęboki.
Nie muszę być artystycznie wspaniały.
Ani podniosły. Ani budujący.
Wędruje sobie. Powiadam: „Goniłeś,
No to i dobrze. Czas był po temu”.
A teraz muzyka światów odmienia mnie.
W inny znak wchodzi moja planeta.
Drzewa i trawniki wyraźnieją.
Jedna po drugiej filozofie gasną.
Lekko, ale i nic nie wiadomo.
Sosy, roczniki win, mięsiwa.
Trochę gadamy o powiatowych festach,
O podróżach krytą bryką z obłokiem pyłu za nami,
O tym, jakie bywały rzeki, jak ajer pachnie.
Lepsze to niż badać swoje sny.
Tymczasem urastało. Już jest, niewidzialne.
Ani zgadnąć jak, tutaj, wszędzie.
inni tym się zajmą. A ja na wagary.
Buena notte. Ciao. Farewell.”








****

piątek, 18 lutego 2011




Który skrzywdziłeś                     Miłosz Czesław




Który skrzywdziłeś człowieka prostego,
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze dzień jeden przeżyli,

Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.









*****

czwartek, 17 lutego 2011

Przedmioty                Zbigniew Herbert




Przedmioty martwe są zawsze w porządku i nic im, niestety, nie można
zarzucić. Nie udało mi się nigdy zauważyć krzesła, które przestępuje z
nogi na nogę, ani łóżka, które staje dęba. Także stoły, nawet kiedy są
zmęczone, nie odważą się przyklęknąć. Podejrzewam, że przedmioty
robią to ze względów wychowawczych, aby wciąż nam wypominać naszą
niestałość.




*****

Pudełko zwane wyobraźnią       Zbigniew  Herbert
     






Zastukaj palcem w ścianę
z dębowego klocka
wyskoczy
kukułka
wywoła drzewa
jedno i drugie
aż stanie
las

zaświstaj cienko -
a pobiegnie rzeka
mocna nić
która zwiąże góry z dolinami

Chrząknij znacząco -
oto miasto
z jedną wieżą
szczerbatym murem
i domkami żółtymi
jak kostki do gry

teraz
zamknij oczy
spadnie śnieg
zgasi
zielone płomyki drzew
wieżę czerwoną

pod śniegiem
jest noc
z błyszczącym zegarem na szczycie
sową krajobrazu




*****

wtorek, 15 lutego 2011


MOJOŚĆ                  Czesław Miłosz





"Moi rodzice, mój mąż, moja siostra".
Jem śniadanie w kafeterii, zasłuchany.
Głosy kobiet szeleszczą i spełniają się
W rytuale, który jest nam potrzebny.
Kątem oka przyglądam się ruchliwym ustom
I słodko mi, że jestem tu na ziemi,
Jeszcze chwilę, razem, tu na ziemi,
Żeby celebrować naszą małą mojość.


*****

sobota, 12 lutego 2011

Ostrożnie ze stołem       Zbigniew Herbert










Przy stole należy siedzieć spokojnie i nie marzyć. Pamiętajmy,
ile trzeba było wysiłku, aby wzburzone prądy morskie ułożyły się
w spokojne słoje. Chwila nieuwagi, a wszystko może spłynąć.Nie
wolno także ocierać się o stołowe nogi, gdyż są one bardzo wrażliwe.
Wszystko, co się robi przy stole, należy załatwiać chłodno
i rzeczowo. Nie należy zasiadać tu z rzeczami nieprzemyślanymi do
końca. Do marzeń dano nam inne przedmioty z drzewa: las, łóżko.









***********

czwartek, 10 lutego 2011



Przetrzyma      Jan Twardowski










Wzrusza mnie niebo
ciemne nie zawsze niebieskie
koper przydeptany
zwyczajna piosenka
znowu nielekka
ale ciężka zima
baranek co ssąc matkę
pobożnie przyklęka
miłość tak poraniona
że i śmierć przetrzyma




Jan Twardowski, 1993

środa, 9 lutego 2011

Zimowy ogród          Zbigniew Herbert








Jak liście opadały powieki kruszyła się czułość spojrzeń
drżały pod ziemią jeszcze zduszone gardła źródeł
na koniec zamilkł głos ptaka ostatnia szczelina w kamieniu
i wśród najniższych roślin niepokój zmarł jak jaszczurka

pionowe linie drzew na horyzontów wadze
ukośny promień padł na zatrzymaną ziemię
Okno zamknięte jest Stanął zimowy ogród
Oczy wilgotne są i mały przy ustach obłok

- jaki to pasterz wyprowadził drzewa Kto grał
tak aby wszystko pogodzić rękę gałąź i niebo
formirtgę pewną jak ramiona zmarłej
północny niesie Orfeusz

tupot anielskich ponad głową stóp
jak łuska skrzydeł leci śnieg
cisza jest linią doskonałą która
porówna ziemię z gwiazdozbiorem Waga

zimowym sadom pąki spojrzeń - niech miłość nas już nie kaleczy
okrutnym losom włosów garść - niech spala się w powietrzu czystym



 

Zaczekaj            Jan Twardowski




Kiedy się modlisz - musisz zaczekać
wszystko ma czas swój
wiedzą prorocy
trzeba wciąż prosić przestać się spodziewać
niewysłuchane w przyszłości dojrzewa
to niespełnione 
dopiero się staje
Pan wie wszystko nawet pośród nocy
dokąd się mrówki nadgorliwie spieszą
miłość uwierzy przyjaźń zrozumie
nie módl się skoro czekać nie umiesz.


                                                                                             X Jan Twardowski, 1989











poniedziałek, 7 lutego 2011




Rachunek  Czesław Milosz







Dzieje mojej głupoty wypełniłyby wiele tomów.
Jedne byłyby poświęcone działaniu wbrew świadomości,
Jak lot ćmy, która gdyby wiedziała
I tak musiałaby dążyć do płomienia świecy.
Inne zajmowałyby się sposobami tłumienia niepokoju,
Szeptu który ostrzega ale nie zostaje wysłuchany.
Osobno traktowałbym o zadowoleniu i dumie,
Kiedy byłem tym, któremu się zdaje,
Toteż stąpa zwycięsko i nie podejrzewa.
A wszystko miałoby za przedmiot pragnienie.
Gdybyż to moje własne. Gdzież tam. Niestety.
Goniło mnie bo chciałem być taki jak inni.
Strach czułem przed tym co we mnie dzikie i nieskromne.

Dziejów mojej głupoty już nie napiszę
Bo i późno i prawdy trudno dochodzić.

Czesław Miłosz




niedziela, 6 lutego 2011


Męczeństwo Pana Naszego malowane przez Anonima z kręgu mistrzów nadreńskich         Zbigniew Herbert



Gęby mają szpetne, a ręce sprawne przywykłe do młota i gwoździa, żelaza i drzewa. Właśnie przybijają Jezusa Chrystusa Pana Naszego do krzyża. Roboty huk, spieszyć się trzeba, żeby na południe wszystko było gotowe.

Rycerze na koniach – dekoracje dramatu. Twarze obojętne. Długie lance imitują drzewa bez gałęzi na tym wzgórzu bez drzew.

Dobrzy rzemieślnicy przybijają – jak się rzekło – Pana Naszego do krzyża. Sznury, gwoździe, kamień do ostrzenia narzędzi ułożone są porządnie na piasku. Krzątanina, ale bez zbytecznej nerwowości.

Piasek jest ciepły, malowany dokładnie ziarnko po ziarenku. Gdzieniegdzie kępka wyprężonych sztywno traw i radująca oko niewinnie biała stokrotka.

piątek, 4 lutego 2011


Architektura     Zbigniew Herbert





Nad łukiem lekkim –
brwią z kamienia
na ściany
niezmąconym czole
w oknach radosnych 

i otwartych
gdzie twarze zamiast pelargonii
gdzie prostokąty bardzo ścisłe
obok marzącej perspektywy
gdzie ornamentem obudzony
strumień na cichym polu płaszczyzn
gdzie ruch z bezruchem linia z krzykiem
niepewność drżąca prosta jasność
ty jesteś tam
architekturo
sztuko z fantazji 

i kamienia
tam jesteś piękno zamieszkałe
nad łukiem lekkim
jak westchnienie
na ścianie
bladej wysokością
i w oknie
szybą załzawionym
wygnaniec kształtów oczywistych
głoszę twój taniec nieruchomy







***

środa, 2 lutego 2011

Poczucie tożsamości     Zbigniew Herbert


Jeśli miał poczucie tożsamości to chyba z kamieniem
z piaskowcem niezbyt sypkim jasnym jasnoszarym
który ma tysiąc oczu z krzemienia
(porównanie bez sensu kamień widzi skórą)
jeśli miał poczucie głębokiego związku to właśnie z kamieniem

nie była to wcale idea niezmienności kamień
był różny leniwy w blasku słońca brał światło jak księżyc
gdy zbliżała się burza ciemniał sino jak chmura
potem pił deszcz łapczywie i te zapasy z wodą
słodkie unicestwienie zmaganie żywiołów spięcia elementów
zatracenie natury własnej pijana stateczność
były zarazem piękne i upokarzające

więc w końcu trzeźwiał w powietrzu suchym od piorunów
wstydliwy pot ulotny obłok miłosnyuch zapałów


a tak wygląda kamień - idea niezmienności - kamień węgiełny: