Europa bez Chrystusa.



NASZ DZIENNIK, 15-16 stycznia 2011


Siły polityczne opowiadające się za życiem i rodziną czują, że są w opozycji do Unii Europejskiej, która za cel postawiła sobie zniszczenie moralnych podstaw Europy. To nowy, "miękki" totalitaryzm
Zniewolona świadomość


Z Gabriele Kuby, niemiecką socjolog i pisarką, rozmawia Bogusław Rąpała

Rewolucja studencka z 1968 r. uznawana jest za początek upadku chrześcijańsko-zachodniego systemu wartości w Europie. W 1968 r. była Pani studentką. Jaki był Pani stosunek do tej rewolty?

- Studiowałam socjologię na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie, a w semestrze letnim 1967 r. zostałam wybrana do samorządu studenckiego. Mój ojciec Erich Kuby był w tamtym czasie znanym lewicowym dziennikarzem. Jako grzeczna córeczka taty o lewicowych poglądach uwikłałam się w ten ruch. Ale już jesienią 1967 r. przeniosłam się z Berlina do Konstancji, ponieważ uznałam tę całą komunistyczną frazeologię za niewiarygodną, tzw. seksualne wyzwolenie za odrażające, feminizm zaś za coś kompletnie nieprzyszłościowego. Już wtedy bowiem było dla mnie oczywiste, że o żadnej przyszłości nie może być mowy, jeśli odrzuci się macierzyństwo. Jednak całkiem od tego środowiska lewicowej inteligencji uwolniłam się dopiero wtedy, kiedy opuściłam uniwersytet.

U podstaw rewolucji studenckiej z 1968 r., która została zapoczątkowana w Stanach Zjednoczonych, a następnie z różnym natężeniem przetoczyła się przez kraje Europy Zachodniej, leżała ideologia marksistowska.
- Głównymi jej promotorami byli teoretycy tzw. szkoły frankfurckiej: Teodor W. Adorno, Max Horkheimer i Herbert Marcuse. Niektórzy z przedstawicieli ruchu, jak Simone de Beauvoir i Wilhelm Reich, byli nawet członkami partii komunistycznej. Komunistyczny model społeczeństwa, feminizm i swoboda seksualna były trzema impulsami, które miały zburzyć chrześcijański i zachodnioeuropejski system wartości i rzeczywiście go zburzyły. W podzielonych Niemczech ruch ten był sterowany i finansowany przez stronę wschodnią. Nawet milicjant, który w 1967 r. podczas pierwszych dużych demonstracji studenckich w Berlinie Zachodnim zastrzelił jednego ze studentów, Benno Ohnesorga, był człowiekiem STASI, czyli NRD-owskiej Służby Bezpieczeństwa. Nigdy zresztą nie odpowiedział za tę zbrodnię przed sądem.

Jak to możliwe, że niemieccy studenci ulegli fascynacji systemem komunistycznym, który ich kraj przedzielił murem?
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Był to czas niemieckiego cudu gospodarczego. Niemcy nie uporały się jeszcze całkiem ze swoim poczuciem winy za czasy nazizmu, a pierwszy krok musieli uczynić przedstawiciele Kościoła. Czymś "dobrym" wydawało się teoretyczne (!) solidaryzowanie się z klasą robotniczą. Ta zaś nie miała większych dylematów, gdyż pod względem materialnym wiodło jej się tak dobrze, jak nigdy przedtem. Trudno jednak szukać przyczyn tylko w historii Niemiec, ponieważ ideologizacja komunistyczna opanowała młodzież akademicką od Berkley aż po Paryż i Rzym. Jak w takim razie było to możliwe, że studenci na Zachodzie ulegli propagandzie na rzecz systemu społecznego, który w Berlinie w 1953 r., w Budapeszcie w 1956 r. i w Pradze w 1968 r. w sposób dla każdego widoczny krwawo tłumił wszelkie ruchy walczące o prawa człowieka? I jak było możliwe również to, że studenci ubóstwiali dyktatorów i masowych morderców, takich jak Lenin, Stalin i Mao Tse-tung? I że napiętnowane zostały tylko przerażające zbrodnie nazistów, ale już nie komunistycznych dyktatorów, którzy w imię swoich utopijnych urojeń mordowali miliony członków własnego narodu? Polacy zostali ciężko doświadczeni przez obydwa totalitaryzmy. Różna ocena ludobójstwa nazistów i komunistów istnieje w Europie Zachodniej do dzisiaj.

Znany niemiecki publicysta i antykomunista Caspar von Schrenck-Notzing stwierdził, że ideologia nowej lewicy nie polega na dokonaniu nagłego, politycznego przełomu, ale na dążeniu do powolnej i sukcesywnej refunkcjonalizacji poszczególnych obszarów życia kulturalnego i społecznego. Jak dalece w dzisiejszym społeczeństwie europejskim widoczne są wpływy idei głoszonych przez nową lewicę?
- Szybko się okazało, że mobilizacja proletariatu nie jest możliwa. W latach siedemdziesiątych z ruchu wyodrębniło się stosujące przemoc skrzydło Frakcja Czerwonej Armii (Rotee Armee Fraktion - RAF), które przez dwadzieścia lat terroryzowało kraj, uprowadzając lub mordując "kapitalistów". Było to możliwe, ponieważ kontrolowane przez środowiska lewicowe media sympatyzowały z RAF. Co bardziej inteligentni przebyli cichą metamorfozę i zmienili swoje barwy z czerwonych na zielone. "Zieloni" zdobyli wpływy dzięki strachowi, jaki wywołał alarm ekologiczny ogłoszony przez Klub Rzymski w związku ze zjawiskiem tzw. globalnego ocieplenia. Rewolucję zastąpiono hasłem "marszu przez instytucje". Ukształtowani przez studencką rewoltę i akademicko wykwalifikowani lewicowcy dążyli do przejęcia władzy we wszystkich obszarach życia społecznego: w polityce, w środkach masowego przekazu, w sądownictwie i w szkolnictwie wyższym. Zrezygnowano z proletariatu jako klasy rewolucyjnej, porzucono komunistyczną frazeologię, natomiast dalej z całym radykalizmem głoszono idee swobody seksualnej i feminizmu. Dziś używa się innego pojęcia, niosącego z sobą jeszcze bardziej zradykalizowane treści: Gender Mainstreaming.

Kiedy w 2006 r. opublikowała Pani swoją książkę pt. "Rewolucja genderowa - nowa ideologia seksualności", była to pierwsza na rynku niemieckim pozycja krytyczna wobec zagadnienia "gender".
- Pojęcie "gender" zostało wprowadzone w 1995 r. podczas Czwartej Światowej Konferencji w sprawie Kobiet ONZ w Pekinie. Konferencja została zdominowana przez radykalne feministki, z których większość to lesbijki i osoby walczące przeciwko macierzyństwu i rodzinie. "Gender" miało zastąpić słowo "sex", używane w dokumentach ONZ dla rozróżnienia tożsamości płciowej, ponieważ skrajne feministki uznały, że "normatywny, przymusowy podział na płeć męską i żeńską" będzie kontynuacją niesprawiedliwej dyskryminacji kobiet przez struktury patriarchalne. "Gender" oznacza "płeć kulturową", która jest rzekomo niezależna od płci biologicznej. W myśl nowej ideologii nie ma już więc dwóch płci: męskiej i żeńskiej, ale co najmniej sześć, w zależności od "orientacji seksualnej" osoby, tzn. czy jest ona hetero-, homo-, bi- czy transseksualna. W konsekwencji człowiek miałby mieć całkowitą wolność przy wyborze własnej płci.
Czołową ideolog ruchu gender jest amerykańska profesor Judith Butler, będąca zarazem przewodniczącą Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek. Celem jest "zamazanie różnic między płcią męską i żeńską" lub tzw. płynność płci.

Niemieckie uniwersytety poddały się presji wprowadzenia gender studies?
- To brzmi niewiarygodnie, ale te teorie są wykładane na wszystkich niemieckich uniwersytetach. W samych Niemczech jest ponad stu profesorów (!) zajmujących się zjawiskiem gender. Walczą między innymi o to, żeby w duchu ideologii gender doprowadzić do zmian w języku, co poprzez urzędowe rozporządzenia rzeczywiście jest realizowane. Szwajcarska deputowana Doris Stump domagała się w Radzie Europy wycofania słowa "matka", ponieważ według niej jest to "seksistowski stereotyp". Magistrat w Bernie zażądał zakazania słów "mama" i "tata", ażeby homoseksualni rodzice adopcyjni nie czuli się dyskryminowani.
Ponieważ rewolucja kulturowa objęła właściwie wszystkie obszary życia zachodniego świata, łącznie z przedszkolami, przykłady można by mnożyć bez końca. Gender Mainstreaming oznacza, że państwo, wykorzystując wszystkie swoje finansowe i polityczne możliwości, dąży do tego, aby ideologia gender stała się mainstreamem, czyli głównym nurtem myślowym, wynikającym z ducha czasu. Właśnie w ten projekt pompuje się miliony dolarów z ONZ i miliardy euro z Unii Europejskiej. Na państwa, które nie chcą się na to zgodzić, jak chociażby Polska ery Lecha Kaczyńskiego, wywierany jest nacisk za pomocą wszystkich dostępnych środków. Obecnie widzimy opór ze strony mających nowy rząd Węgier. Jak długo wytrzymają? I jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić?

Rewolucja kulturowa z 1968 r. niesie ze sobą długofalowe skutki. Nie zawsze jesteśmy świadomi, że jest ona przyczyną wielu ludzkich tragedii i cierpień. Skutkiem rewolucji seksualnej są rozbite rodziny, ofiarami dzieci w łonach matek, ludzie starzy poddawani eutanazji.
- Gender Mainstreaming jest wytworem radykalnego feminizmu, będącego w unii personalnej z mającymi wpływy na całym świecie organizacjami homoseksualnymi. Niszczy tożsamość płciową mężczyzny i kobiety, a tym samym przykłada topór do naszych kulturowych korzeni. Jednoznaczne wyniki badań nad mózgiem oraz badań z zakresu biologii, socjologii i psychologii, mówiące o różnorodnej tożsamości płciowej mężczyzny i kobiety, są ignorowane i zatajane.
Gender Mainstreaming niszczy antropologiczne podstawy naszej kultury, a tym samym rodzinę, której podstawą jest małżeństwo mężczyzny i kobiety. Stabilna rodzina jest zalążkiem społeczeństwa, podstawową komórką społeczną, ponieważ tylko ona potrafi stworzyć najlepsze warunki dla zdrowego rozwoju dziecka.
Państwo prowadzi edukację seksualną, podczas której dzieci, począwszy od dziewiątego roku życia, stają się ekspertami w dziedzinie antykoncepcji, a także uczą się, że każda orientacja seksualna jest tak samo wartościowa. Natomiast w mediach wszechobecna jest pornografia. Coraz trudniej uchronić przed nią nasze dzieci.
"Kultura śmierci", przed którą ostrzegał Jan Paweł II, nieuchronnie staje się rzeczywistością, ponieważ liczba urodzeń w prawie wszystkich krajach europejskich - i nie tylko - jest bardzo niska. Dla takiego kraju jak Niemcy, gdzie jest dużo ludności napływowej, oznacza to, że szybko będzie wzrastać liczba ludności muzułmańskiej. Skutki takiego stanu rzeczy opisał Thilo Sarrazin w książce "Samolikwidacja Niemiec. Jak narażamy nasz kraj na ryzyko". Politycy odsądzali go od czci i wiary, stracił pracę jako członek zarządu Banku Federalnego, ale jego książka rozeszła się w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Ludzie myślą tak jak on.

Jak tradycyjna rodzina może się bronić przed prądami ideologicznymi, które odrzucają i negują wszelkie wartości?
- Zasadniczo każdemu przysługuje pełna wolność w podejmowaniu decyzji o zawarciu małżeństwa i założeniu rodziny. Nikt jednak tak klarownie nie wskazał warunków do tego potrzebnych, jak Ojciec Święty Jan Paweł II. W książce pt. "Miłość i odpowiedzialność", w wielu deklaracjach i encyklikach oraz w niezwykle wartościowym dziele "Teologia ciała" zawarł odpowiedzi na pytania dotyczące miłości, małżeństwa, seksualności i rodziny w kontekście Ducha Świętego, tak jak do tej pory nikt jeszcze tego nie zrobił. Rodziny, które to nauczanie wcielają w życie, są dzisiaj centrami pozytywnego oddziaływania na innych oraz mogą mieć dobry wpływ na los przyszłych pokoleń.
Ale konieczna jest również walka w obszarze polityki. Siły polityczne, opowiadające się za życiem i rodziną, czują, że są w opozycji do Unii Europejskiej, która za cel postawiła sobie, aby w imię wypaczonych definicji wolności i tolerancji zniszczyć moralne podstawy Europy.
Taki rozwój wydarzeń nabiera cech nowego, "miękkiego" totalitaryzmu. Nie ulega wątpliwości, że w obrębie Unii Europejskiej są siły, które stają w obronie życia i rodziny. Problem w tym, że najczęściej przegrywają. Dobrze chociaż, iż Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy nie tak dawno odrzuciło inicjatywę brytyjskiej socjalistki McCafferty, która chciała osłabić klauzulę sumienia, i ta bitwa została wygrana.

Jednym z takich dalekosiężnych celów rewolucji kulturowej jest stopniowe osłabianie roli Kościoła. Nieżyjący już arcybiskup Fuldy Johannes Dyba wskazywał, że Niemcy są na najprostszej drodze do stania się krajem pogańskim. Można odnieść wrażenie, że pozycja Kościoła w Niemczech w ostatnich latach uległa dramatycznemu osłabieniu.
- To prawda. Spada liczba zarówno wierzących, jak i duchownych. Przewiduje się, że w następnym dziesięcioleciu będzie o jedną trzecią mniej księży niż obecnie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że następuje samosekularyzacja Kościoła. Od śmierci ks. abp. Dyby w 2000 r. nie mamy tak naprawdę biskupa, który tak jak on byłby gotów walczyć o wiarę. Hierarchia kościelna, ze swoimi rozdętymi strukturami administracyjnymi, wydaje się prawie bez wyjątku wspierać siły liberalizujące i osłabiać te wierne Papieżowi. My, Niemcy, marnujemy jedyną i historyczną szansę umocnienia się dzięki naszemu Papieżowi i przyjęcia kierunku, który daje światu Benedykt XVI. Mógłby być dla Niemców tym, kim dla Polaków był Jan Paweł II, ale "swoi Go nie przyjęli".

Benedykt XVI stał się obiektem wielu niewybrednych ataków, wpisujących się w antykościelną kampanię, jakiej jesteśmy obecni świadkami.
- Benedykt XVI jest niewygodny, ponieważ stawia czoła aktualnym wyzwaniom w sposób, któremu jego przeciwnicy z punktu widzenia intelektualnego rzeczywiście nic nie mogą zarzucić. To dlatego uciekają się do pomówień i zniesławiania go. Ojciec Święty mówi cały czas o "dyktaturze relatywizmu". Bóg jest absolutny, zatem Jego przykazania również. To wywołuje taką burzę i sprzeciw. Ale jak wyglądałby nasz świat, gdybyśmy przestrzegali Dziesięciu Przykazań lub chociaż się na nich wzorowali? Możemy być wdzięczni, że za sprawą dużej liczby książek, przemówień i kazań Ojca Świętego, do których dzięki nowoczesnym środkom przekazu ma dostęp prawie każdy, na problemy tego świata pada jasne światło Ducha Świętego.

Polacy, jak nigdy, potrzebują teraz tego światła, szczególnie po to, aby móc zrozumieć sens dramatycznych wydarzeń, które spotkały nasz kraj w ubiegłym roku. Mam tutaj na myśli katastrofę pod Smoleńskiem oraz wszystko to, co się w jej następstwie działo i dzieje nadal.
- Katastrofa w Smoleńsku jest wstrząsająca, również ze względu na demoniczną zagadkowość tej tragedii. Ze wszech miar niepokojące jest również to, że śledztwo w tej sprawie jest masowo utrudniane. Wielu ludzi z wielkim niepokojem obserwuje, jakie to będzie miało skutki dla dalszego rozwoju Polski.
Znakiem naszych czasów jest to, że "mistrz kłamstwa" ma coraz większą władzę. Dlatego coraz trudniej będzie rozróżnić, co jest prawdą, a co manipulacją. Ale my, jako chrześcijanie, wiemy, kto jest Prawdą. Wiemy także, kto zwycięży. Dlatego musimy czerpać z tego niezniszczalnego źródła nadziei, jakim jest sam Jezus Chrystus.

W swoich książkach dużo miejsca poświęca Pani młodym, podkreślając konieczność właściwego korzystania z wolności, szczególnie w kwestii seksualności.
- Tym, co odróżnia ludzi od innych stworzeń, jest łaska wolności. Możemy wybierać między dobrem i złem. Bóg nie używa swojej władzy, żeby nas powstrzymywać przed wyborem zła, ponieważ chce, aby na Jego miłość do nas odpowiedzieć wolnym aktem miłości. Dynamika wolności polega na tym, że tracimy ją, kiedy wybieramy zło. W naszych czasach żądna zysku gospodarka pragnie sprzedać młodzieży szczęście doczesne jako sens życia, na zasadzie: wolno ci robić wszystko, co jest przyjemne. Natomiast skutki takiego postępowania są wyciszane. Palenie haszyszu może i jest przyjemne, ale osłabia wolę i paraliżuje poczucie odpowiedzialności oraz zdolność skutecznego działania. Seks również jest przyjemny, ale jeśli nie opiera się na prawdziwej miłości między mężczyzną i kobietą, za którą tęskni większość ludzi, prowadzi do duchowych ran. Jak osiągniemy zdolność takiego życia, aby móc tę tęsknotę wypełnić?
Na ten temat napisałam dwie książki: "Zryw ku miłości" i "Only you - daj szansę miłości". Problematyka tej drugiej będzie tematem kursów dla młodych ludzi przygotowujących się do zawarcia małżeństwa, które odbędą się w Krakowie być może już w tym roku. Chodzi o to, aby otworzyć im oczy na to, jak w sposób właściwy powinni korzystać z wolności, żeby osiągnąć "swoje" cele, jakimi dla większości ludzi są miłość i rodzina.

Dziękuję za rozmowę.



Gabriele Kuby urodziła się w 1944 r. w Konstancji. Studiowała socjologię na uniwersytetach w Berlinie i Konstancji u prof. Ralfa Dahrendorfa. W 1997 r., po długich poszukiwaniach, nawróciła się na katolicyzm. Obecnie jako autorka książek i prelegentka demaskuje ślepe uliczki współczesności, wskazując drogi wyjścia przez żywą wiarę w Jezusa Chrystusa oraz powrót do wartości chrześcijańskich. Jest matką trojga dzieci.





*********************************************************************************







"...jesteśmy świadkami, jak współczesny świat stara się wyeliminować krzyż."


Przewodniczący Episkopatu Polski arcybiskup Józef Michalik powiedział podczas nocnej pasterki w Archikatedrze w Przemyślu, że obecnie jesteśmy świadkami, jak współczesny świat stara się wyeliminować krzyż. 

Przypomniał głośną sprawę procesu w Strasburgu, dotyczącego zdjęcia krzyża we włoskiej szkole.

-
Powstała wielka awantura w Europie. Wiele państw europejskich, nawet Rosja, złożyło protest do Europy, że eliminowanie tego judeochrześcijańskiego etapu z historii Europy jest barbarzyństwem, jest cofaniem się, jest kłamstwem historycznym, że tak jak wszystkie inne wyznania do swego symbolu, chrześcijanie mają prawo do krzyża - powiedział. Podkreślił, że "Polska nie postawiła się wśród tych dziesięciu, broniących prawa do obecności krzyża na ścianach szkół czy urzędów".

Powołując się na artykuł w "Rzeczpospolitej" zauważył też, że Unia Europejska wydała kalendarz dla uczniów, w którym są zamieszczone święta wszystkich religii, ale brak jest świąt chrześcijańskich: Bożego Narodzenia i Wielkanocy.

- Jest Halloween, Święto Nauczyciela i rok muzułmański, są święta hinduskich, i nie tylko, religii. Bożego Narodzenia nie ma, Wielkanocy nie ma, wykreślone, niewygodne. Europa, która się wstydzi swoich korzeni, łatwo się skazuje na zagubienie. Jeśli oderwiemy się od fundamentów, łatwo popłyniemy z wodą, z chmurą, z powiewem wiatru - powiedział arcybiskup.

Zaapelował do wiernych, aby nie pozwolili sobie na odebranie naszej europejskiej, polskiej, chrześcijańskiej kultury, wyrosłej z ewangelii, naszej tradycji narodowej, która nakazuje wszystkie wydarzenia odnosić do Boga.

Przytoczył także przykład międzynarodowej instytucji powołanej do szerzenia kultury UNESCO, która występuje o naukę bezpiecznego seksu, aby od najmłodszych lat wprowadzać człowieka w życie seksualne.

- To jest budzić instynkty, zaniżać kulturę. Kultura to integralny rozwój człowieka, to ciało, biologia, ale uporządkowana, zharmonizowana. To nie egoizm, to nie gra na instrumencie tylko biologii. Kultura to cały człowiek, to sumienie, to perspektywa nadprzyrodzoności, nieskończoności, transcendencja. To jest kultur, pokonywanie siebie, pokonywanie egoizmu - zaznaczył arcybiskup.

Podkreślił też, że żłóbek betlejemski przypomina o trudnościach i cierpieniu oraz ich istotnej roli w życiu człowieka. Zauważył, że cierpienie jest próbą charakteru i egzaminem wierności Bogu. Przypomniał w tym miejscu słowa papieża Jana Pawła II, wypowiedziane po operacji w 1994 roku, w których dziękował Bogu i Maryi za cierpienie.

- Myślę, że to jest wielkie przesłanie, żebym ja, patrząc niejednokrotnie na mój wybór do dawania świadectwa, do trudności, umiał dziękować Bogu za cierpienie, za trudność, za próbę. Bo jeśli jest krzyż w moim życiu, to jest Chrystus, który właśnie przez krzyż zbawia, Chrystus, który wszystko oddaje, i ja powinienem dać, to, co mogę, wszystko oddawać" - powiedział arcybiskup.

/24.12.2010, Przemyśl/







Skandal w kościele lubelskim - o. Ludwik Wiśniewski OP publicznie, w czasie mszy św., upomina 80-letniego ks. Leona Pietronia:


Mam nadzieję, że skandal w kościele lubelskim zdrowo spolaryzuje niektórych niedouczonych polskich katolików i przełoży się wreszcie na merytoryczną dyskusję nad wbijanym ludziom do głowy mitem, jakoby Kościołowi nie wolno było zajmować się polityką. Jan Paweł II był politykiem, Prymas Wyszyński był politykiem i nawet Prymas Glemp - uczestnicząc w czasach przemian i zasiadając do stołu z Jaruzelskim - też był politykiem. Nuncjusz Apostolski jest dyplomatą - a więc też jest politykiem. Kardynał Nycz - mając bezpośredni wpływ na nominacje biskupie w naszym kraju i kolaborując z obecnym polskim rządem - też jest politykiem. Biskupi - publicznie prowadząc dyskusje nad przyszłym społecznym kształtem naszej Ojczyzny - też są politykami.

Politykiem był, upominając króla, św. bp Stanisław ze Szczepanowa, męczennik. Politykiem był, upominając zdeprawowanych polityków, ks. Piotr Skarga, jezuita. Politykiem był, idąc na wojnę z bolszewizmem i na niej ginąc, ks. Ignacy Skorupka. Politykiem był, inspirując wydanie Listu do bpów niemieckich, wrocławski biskup Kominek. Politykiem był wreszcie, upominając się u władz o poszanowanie godności ludzi pracy, błogosławiony męczennik, ksiądz Jerzy Popiełuszko. Jak widać, Polski Kościół ma bardzo bogaty wkład w rozwoj kultury politycznej naszego narodu. Zwykli księża, żyjąc w konkretnych ustrojach społeczno-politycznych, również mają obowiązek zajmowania się 'polityką'. Przypominają o tym wszyscy wielcy papieże XX wieku. Dokumentów na ten temat jest wiele, że wspomnę tylko pierwsze z brzegu:

1) Jan XXIII, Encyklika Pacem in terris (1963):

"W tym miejscu wzywamy ponownie Naszych Synów do chętnego uczestniczenia w sprawach publicznych oraz do współdziałania w zwiększaniu dobrobytu całej ludzkości i swoich krajów. Powinni oni również, oświeceni światłem chrześcijaństwa i powodowani miłością, dążyć do tego, aby instytucje gospodarcze, społeczne nie tylko nie przeszkadzały ludziom, lecz dopomagały im do stawania się coraz lepszymi"!


2) Paweł VI, Encyklika Populorum progressio (1967):

"Kościół ma obowiązek badać znaki czasów i wyjaśniać je w świetle Ewangelii! Stąd, łącząc się z ludźmi w ich najlepszych dążeniach i bolejąc nad tym, że ich nadzieje często są daremne, Kościół pragnie im pomagać w osiągnięciu największego rozkwitu i w tym celu przedkłada im to, co jemu jednemu jest właściwe, a mianowicie: uniwersalne spojrzenie tak na człowieka, jak i na sprawy ludzkie"!


3) Jan Paweł II, Encyklika Sollicitudo rei socialis (1987):

Rozdział 5. tej encykliki omawia zagadnienie krótkowzroczności i błędów rządzących! W rozdziale 6. Jan Paweł II akcentuje konieczność dostosowania nauki Kościoła do obecnej rzeczywistości!

Skończmy wreszcie z mitem, jakoby Kościołowi nie wolno było zajmować się polityką! Przekaż dalej.









1. PREZYDENT KOMOROWSKI UKARAŁ KSIĘDZA ZA PATRIOTYZM.



Administrator Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego ks. prałat płk Sławomir Żarski decyzją szefa MON Bogdana Klicha został przeniesiony do rezerwy kadrowej - ustalił "Nasz Dziennik". Minister ukarał ks. Żarskiego za kazanie, jakie wygłosił podczas Mszy św. w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie z okazji Święta Niepodległości.

Ksiądz prałat płk Sławomir Żarski, obecny administrator Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego, był wymieniany jako główny kandydat na stanowisko ordynariusza polowego Wojska Polskiego, które od śmierci w katastrofie smoleńskiej ks. bp. Tadeusza Płoskiego do dziś pozostaje nieobsadzone. - Znam ks. Żarskiego, to bardzo przyzwoity człowiek. Rezerwa kadrowa blokuje drogę awansu, a dla ludzi chcących działać, aktywnych, jest rodzajem nieznośnej "zamrażarki" - zauważył gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM. 11 listopada po Mszy św. w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie prezydent Bronisław Komorowski zbeształ publicznie ks. prałata płk. Sławomira Żarskiego za wygłoszoną tego dnia homilię. W przejściu między prezbiterium a zakrystią świątyni prezydent w obecności świadków oświadczył, że jest zawiedziony i zaskoczony fragmentem wygłoszonego tego dnia kazania. - Jest ksiądz pułkownikiem, wojskowym, jak tak można - że Polska jest budowana na antywartościach - relacjonował część wypowiedzi prezydenta świadek zdarzenia, przy którym obecny był również szef MON Bogdan Klich. Duchowny nie wchodził z Bronisławem Komorowskim w polemikę, odsyłając go do treści homilii. Świadkowie incydentu byli zszokowani słowami prezydenta, który w taki sposób pozwolił sobie skrytykować treść kazania.Ksiądz Żarski z ubolewaniem stwierdzał m.in., że "patriotyzm przestał być dziś w Polsce uważany za konieczny do egzystencji", a "zaradność w zaspokajaniu własnych potrzeb i gromadzeniu dóbr osobistych, nawet za cenę zniszczenia dobra wspólnego, stała się wartością". Jak wiadomo, Bronisław Komorowski konsekwentnie otacza się politykami budującymi 20 lat temu układ okrągłostołowy w Polsce. Dlatego z pewnością bardzo bolesnym dla niego musiało być podkreślenie prawdy, że to właśnie "u podstaw III Rzeczypospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów 'nowej' Polski, który powiedział, że 'aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść'". A to, jak mówił w homilii ks. Żarski, zaowocowało tym, że "wartość została zastąpiona 'antywartością'". "Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem; miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem; ofiarność i poświęcenie - chciwością i pazernością; miłość - nienawiścią" - mówił ks. prałat płk Żarski.
Maciej Walaszczyk / Nasz Dziennik, 02.12.2010, nr 281/




2.LEWACKA AGRESJA WOBEC KARDYNAŁA.



"Bóg nieznany dla Hiszpanów XXI wieku" - to tytuł konferencji, którą miał wczoraj wygłosić ks. kard. Antonio Mar'a Rouco Varela na Uniwersytecie Autonomicznym w Madrycie (Universidad Autónoma de Madrid). Studenckie grupy lewicowe nie dopuściły jednak do wygłoszenia prelekcji, grożąc przewodniczącemu hiszpańskiego Episkopatu nawet użyciem siły.

Wczorajszy wykład został zorganizowany w ramach przygotowań do Światowych Dni Młodzieży, które odbędą się w sierpniu przyszłego roku w Madrycie. Od kilkunastu dni grupy lewicowe i antysystemowe prowadziły aktywną kampanię, aby nie dopuścić do tej konferencji. "Możesz przynieść jakikolwiek materiał, a także twoje najlepsze idee, aby protestować" - czytamy w jednym z wezwań do manifestacji. Przedstawicielka rządu na Madryt Amparo Valcarce ostrzegła księdza kardynała, że wobec gróźb grup wzywających do bojkotu, włącznie z użyciem siły, jego przyjazd na uniwersytet nie jest wskazany, ponieważ nie może zagwarantować bezpieczeństwa jego, a także uczestników konferencji.W całej sprawie zaskakuje fakt nie tyle odwołania wystąpienia księdza kardynała, ile bezsilność rządu i samego uniwersytetu, aby zagwarantować porządek publiczny. Pojawiają się też pytania, czy prawdziwym powodem nie był sam temat konferencji "Bóg nieznany dla Hiszpanów XXI wieku" i jej autor, przewodniczący Konferencji Episkopatu Hiszpanii. "Agresywny sekularyzm", o którym mówił Benedykt XVI, znowu dał o sobie znać.
o. Marek Raczkiewicz CSsR, Madryt 
 / Nasz Dziennik, 02.12.2010, nr 281/