niedziela, 27 listopada 2011


''Zdrada''             Marian Hemar

Obiektywnie, bez zbytniej
Emocjonalnej przesady,
Zastanówmy się wspólnie
Nad definicją zdrady.

Chciałbym zasięgnąć opinii
Kraju i emigracji:
Onegdaj, przed mikrofonem
Warszawskiej radiostacji,

Młody cwaniak, pisarczuk,
Rozradowany szalenie,
Wyrażał w waszym imieniu
Powszechne zadowolenie,

Wyrażał ulgę ojczyzny
I całego narodu,
Że już w granicach Polski
Nie ma ziemi od wschodu.

Wyrażał satysfakcję.
Że nowa Polska Ludowa
Jest bez naleciałości
Obcych, w rodzaju Lwowa,

Wilna Czy Nowogródka,
Czy Zbaraża czy Kowla.
Że już za nami Halicz,
Podhajce, Mińsk, Trembowla,

Jakiś Złoczów, nie Złoczów,
Krzemieniec, nie Krzemieniec -
To bardzo dobrze się stało.
Tak mówił ten młodzieniec.

Myśmy byli za Bugiem -
Taka jego nauka -
Na prawach kolonistów,
Znaczy, prawem kaduka.

Jak Anglia w Pakistanie,
W Gujanie, czy na Cejlonie,
Tak Polska miała na wschodzie
Nie swój kraj, lecz kolonie.

Jak Francuzi w Maroku,
W Tunisie, czy w Wietnamie,
Tak-żeż Polacy mieli
Kolonię w Ostrej Bramie.

Drohobycz - to tak, mniej więcej,
jak dla Holandii Celebes,
Czy Borneo - kolonia.
Tak przemawiał ten hebes.

Polak we Lwowie, jak jakiś
Murawiew, czy Nowosilców,
Zawsze czuł się nieswojo
Pośród obcych tubylców,

Bardzo mu było przykro.
Przez sześćset lat, z uporem
Marzył tylko, jak przestać
Być kolonizatorem.

Duże szczęście dla Polski,
Że nasi bracia czerwoni
Zdjęli z nas ciężar i hańbę
Zagranicznych kolonii,

Że nie szczędząc wysiłków,
Ani ofiar, ni trudu,
Spełnili skryte marzenie
Całego polskiego ludu.

Oni nas wybawili,
Nasi niscy kamraci,
Od tej kuli u nogi,
Od tych wschodnich połaci.

Baba z wozu i koniom
Lżej - jak mówi przysłowie.
Tak Polsce lżej bez Lwowa.
Rosja teraz we Lwowie.

Niech nam wyjdzie na zdrowie
Dobry interes, kokos.
Tak z Warszawy, po polsku,
Mówił bezczelny młokos.
*
Wynajęli Polaka,
Pisarczuka psubrata,
Agenciaka, Zbigniewa
Florczaka, literata.

Dali mu Parę złotych,
Koszulę, buty i palto.
Nu, powiedzieli, teraz
Ty sam, po polsku chwal to.

Mów. I uważaj, byśmy
Mordy tobie nie skuli
I forsy nie odebrali
I butów i koszuli.

Nie wiem czy nad Florczakiem
Stoi ubecki dozorczak
W radio, przy mikrofonie.
Wiem tylko, że ten Florczak

Polskę bez Lwowa zachwala
Z dziękczynną fanfaronadą.
Jeśli to nie jest zdrada,
Cóż jest - was pytam - zdradą?

Słucham z bolesnym wstydem
Florczaka tałatajca,
Jeśli on nie jest zdrajcą -
Kto - odpowiedzcie - zdrajcą?

Może ja nie mam racji
I mój sąd się nie liczy,
Bo ja, może, lwowianin,
Bo ja, może, stronniczy.

Wy to sami osądźcie,
Spokojnie, bez patosu,
Plebiscytem prywatnym,
Większością sumień i głosów.

A jeśli demokratycznie,
Obiektywnie i ściśle
Osądzicie Florczaka
Tak jak ja o nim myślę -

Może kto z państwa będzie
Tak grzeczny i tej swołoczy
Przy sposobności, splunie
W moim imieniu, w oczy.