Nie jestem Czesław Miłosz
Nie jestem i nie chcę być posiadaczem prawdy.
W sam raz dla mnie wędrowanie po obrzeżach herezji.
Żeby uniknąć tego, co nazywają spokojem wiary,
a co jest po prostu samozadowoleniem.
Moi polscy współwyznawcy lubili słowa kościelnego obrzędu,
ale nie lubili teologów.
Może byłem jak mnich w śródleśnym klasztorze,
który patrząc przez okno na rozlewiska rzeki,
pisał swój traktat po łacinie, w języku niezrozumiałym
dla wieśniaków w baranich kożuchach.
I co za komizm między krzywymi płotami miasteczka,
gdzie kury grzebią na środku pylnej ulicy,
deliberować o estetyce Baudelaire`a!
Przyzwyczajony zwracać się o pomoc do Matki Boskiej,
z trudem tylko ją rozpoznawałem
w Bóstwie wyniesionym na złoto ołtarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz