czwartek, 18 września 2014






Zwątpienie                     Jacek Kaczmarski


Co nas obchodzić mogłoby w tym kraju,
Gdzie przyjaciele z dala się obchodzą -
Czy się wrogowie starzy dogadają,
Kogo pogodzą a komu dogodzą.

Na co się jeszcze obrażać w ojczyźnie
Przeobrażonych i po obrażanych,
Gdzie, jeśli ktoś cię przez przypadek liźnie -
To, by otworzyć - nie zaleczyć - rany.

Czego na Boga pragnąć móc nad Wisłą,
Co nie jest jeszcze marzeniem spragnionych?
Fatamorgana - nazywa się "przyszłość",
Źródła w oazach - strute, lub strzeżone.

Kogo wśród swoich bliźnich nienawidzić
Uszlachetniając podłość przez nienawiść,
Gdy się nienawiść brzydzi tym, co widzi
I w bezsilności - nudzi, a nie dławi.

Na co się skarżyć wśród prawnuków Skargi,
Dla których słowa, nie myśl - to rozmowa?
O chórze marzą roztrzepane wargi
Internowane w gadających głowach.

Kogo potępiać i czym, jeśli stempel
Zastąpił tępe ostrze potępienia
I - bezszelestnie, żeby iść z postępem,
Trzeba udzielać hurtem rozgrzeszenia?

Komu dać miłość w cieniu Jasnej Góry,
Gdzie wszyscy tak ukochani boleśnie,
Że blizny wiary są bliznami skóry
Próbując żywym przyswoić nieszczęście.





Co zdradzić jeszcze w państwie Targowicy
Gdy komuniści też krzyczą o zdradzie
I próżne plany państwowej mennicy,
Żeby srebrniki były wciąż na składzie.

Jak wierzyć szczerze w narodu świątyni,
Gdy na sztandarach - aksjomaty wiary
Powyszywane są nićmi złotymi,
A dusza warczy, gdy widzi sztandary.

Kogo wynosić pod niebo Lechitów,
Gdzie tylu było dziwnie wyniesionych
I braknie brązu dla nowych pomników
Wśród tylu starych - jeszcze nie strąconych.

Jak żyć w tylekroć zdobytym Muzeum
Gdzie nieżyjący życia się trzymają
Wbrew rozsądkowi śpiewając "Te Deum"
By nas coś wreszcie obeszło w tym kraju.










wtorek, 9 września 2014


Kura                         Zbigniew Herbert



 


Kura jest najlepszym przykładem, do czego doprowadza bliskie
współżycie z ludźmi. Zatraciła zupełnie ptasią lekkość i wdzięk.
Ogon sterczy nad wydatnym kuprem jak za duży kapelusz
w złym guście: Jej rzadkie chwile uniesienia, kiedy staje na
jednej nodze i zakleja okrągłe oczy błoniastymi powiekami,
są wstrząsająco obrzydliwe. I w dodatku ta parodia śpiewu,
poderżnięte suplikacje nad rzeczą niewypowiedzianie
śmieszną: okrągłym, białym, umazanym jajkiem.
Kura przypomina niektórych poetów.










.