niedziela, 22 kwietnia 2012




Wdzięczność           Jan Twardowski

  


Jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować
lecz przystajesz jak gapa bo nie widzisz komu
a przecież sam nie jesteś płacząc po kryjomu
Niewidzialny jest z tobą co jak kasztan spada
jest taka wdzięcznośc kiedy chcesz całować
oczy włosy niewidzialne ręce
powietrze deszcz co chlapie
zimę saneczki dziecięce
dom rodzinny co spłonął z portretem bez ucha
rozstania niby przypadkowe
kiedy żyć nie wypada a umrzeć nie wolno
jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować
za to że niosą ciebie nieznane ramiona
a to czego nie chcesz najbardziej się przyda
szukasz w niebie tak tłoczno i tam też nie widać

czwartek, 19 kwietnia 2012



Kawiarnia           Zbigniew Herbert


 
Nagle dostrzega się, że w szklance nie ma nic, że podnosi się do
ust przepaść. Marmurowe stoliki odpływają jak kra. Tylko lustra
wdzięczą się w lustrach, tylko one wierzą w nieskończoność.
Oto pora, gdy należy, nie czekając na morderczy skok pająka,
odejść. Nocą można przyjść znowu, aby przez zapuszczoną kratę
obserwować upiorny szlachtuz sprzętów. Bestialsko pomordowane
krzesła i stoliki leżą na grzbietach z nogami wyciągniętymi
w wapienne niebo.


wtorek, 17 kwietnia 2012




Jacek Malczewski          
Lechoń Jan 
 

Srebrzyste mają skrzydła, kąpane w zórz tęczach,
Nabrzmiałe mlekiem piersi i jurną pogodą,
W południa ciche, letnie, po łąkach tan wiodą,
Wirując lekko, sennie w ogromnych obręczach.
Przychodzą do mnie latem przez okna otwarte,
Popsutych koła młynów ruszają z chichotem,
Muskają twarz mi skrzydłem i włosów swych złotem,
Z żołnierzy szydząc moich stawianych na warte.
Parobków przewalają leniwych po łąkach,
Spętane karę konie roznoszą pastwiskiem;
Do dziewuch, starych faunów rozśmieją się pyskiem,
Umilkną zasłuchane w podniebnych skowronkach.
Skoszonym pachną sianem, kwiatami i miętą,
W czuprynach mają brudnych okruchy ze słomy,
Gdzie mogą, wszystko kradną - i rzadkie są domy,
Jak dom mój niegościnny - strojone na święto.
Jak moja skąpa chata, gdzie w kątach się smuci
Swój brud i swoja podłość a ściany powleka
Grzech wielki malowany narodu i czeka
Dom pusty gospodarza, co kiedyś powróci.
W żołnierskim przyjdzie palcie, podszytym zgnilizną,
Przez oczy patrząc ślepe, promienne tęsknicą.
Da wiatrom siwą brodę - a wiatry ją chwycą,
W jej każdy włos się siwy wgryzając Ojczyzną.
Nie będziesz do mej chaty wstępował, Derwidzie,
Jak pielgrzym, dziad ubogi, co przyszedł do zdroju.
Złocistą lamą ściany obiję w pokoju
I nawet psom z łańcucha dziś powiem: "Król idzie".
Zamknąłem wszystkie okna, przez które się wkrada
Srebrzyste skrzydło jurnej dziewuchy o świcie,
Cykanie szarych świerszczów, ukrytych gdzieś w życie,
I faun obrosły, głupi, co bajki mi gada.
Zielone zgonię żuki, drzemiące na różach,
Motyle porozganiam i ptaki wypłoszę;
Niech cicho będzie u mnie. Tę ciszę przynoszę,
Mój ból, chorobę w polskich nabytą podróżach,
Mój pierwszy dzień - mą wiosnę, gdy z traw się podnosi
Niepokój letnich skwarów od ziemi gorącej,
Mój drugi dzień - me lato, mój zegar bijący,
Mój trzeci dzień - mą jesień, co zeschły łan kosi,
Mój czwarty dzień - mą zimę, gdy wszystko minione
Swym szklistym patrzy wzrokiem i mówi ci zdradnie:
"Błogosław życie swoje z oddali, co kradnie
Nadzieje młode wiosny, jesienią skoszone!".
Prastare wyjmę miody, zostałe po tryźnie,
Chowane po piwnicach na Twoje tu przyjście.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Hej słyszę! Już w ogrodzie otrąca wiatr liście,
I Derwid idzie ślepy, wrócony Ojczyźnie.
Po drodze tupią fauny, trzaskają z kopyta,
Taraszą miękką trawę i gościa w dom wiodą.
Derwidzie! Hej! Derwidzie! Złe czeka nad wodą.
Bezmyślna, jurna dziewka, bezwstydnie odkryta,
Tęczami sennych skrzydeł po czole go muska,
Do ust mu lepkie wargi przykłada czerwone.
Hej! Młyny! Idą młyny - i woda w nich pluska
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Na dzień dla żywych, dla mnie - na wszystko skończone



























,

niedziela, 15 kwietnia 2012


Guziki               Zbigniew Herbert


 

Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie

są aby świadczyć Bóg policzy
i ulituje się nad nimi
lecz jak zmartwychstać mają ciałem
kiedy są lepką cząstką ziemi

przeleciał ptak przepływa obłok
upada liść kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą katyński las

tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guziki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów

piątek, 13 kwietnia 2012


Matko Boska Katyńska                    Eugeniusz Kasjonowicz







I taki wysoki smutek
tutaj po was
i cisza taka głęboka
która w serca kłuje
Matko Boska Katyńska
pomóż nam pozbierać
listy do matki do żony
fotografie dzieci
odwróć twarzą do nieba
synów zastrzelonych
i pomóż nam nie krzyczeć
w duszącej leśnej ciszy
Niech drzewa
którym ciągle krwawią oczy
do nieba podnoszą
ostatnie wołanie
Boże - za Ojczyznę..
Jeszcze Polska...
i niech wam sie stanie
Ojczyzna zawsze wolna
I taki wysoki smutek
tutaj po was
i cisza taka głęboka
która w serca kłuje.

czwartek, 12 kwietnia 2012




Katyń                              Jacek Kaczmarski

Ciśnie się do światła niby warstwy skóry
 
Tłok patrzących twarzy spod ruszonej darni
Spoglądają jedna znad drugiej - do góry
Ale nie ma ruin. To nie gród wymarły...

Raz odkryte - krzyczą zatęchłymi usty
Lecą sobie przez ręce wypróchniałe w środku
W rów, co nigdy więcej nie będzie już pusty
Ale nie ma krzyży. To nie groby przodków...

Sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy
Po miskach czerepów - robaków gonitwy
Zgniłe zdjęcia, pamiątki, mapy miast i wsi
Ale nie ma broni. To nie pole bitwy...

Może wszyscy byli na to samo chorzy?
Te same nad karkiem okrągłe urazy
Przez które do ziemi dar odpłynął Boży
Ale nie ma znaków, że to grób zarazy...

Jeszcze rosną drzewa, które to widziały
Jeszcze ziemia pamięta kształt buta, smak krwi
Niebo zna język, w którym komendy padały
Nim padły wystrzały, którymi wciąż brzmi

Ale to świadkowie żywi - więc stronniczy
Zresztą, by ich słuchać - trzeba wejść do zony
Na milczenie tych świadków może pan ich liczyć
Pan powietrza i ziemi i drzew uwięzionych

Oto świat bez śmierci. Świat śmierci bez mordu.
Świat mordu bez rozkazu, rozkazu bez głosu.
Świat głosu bez ciała i ciała bez Boga.
Świat Boga bez imienia, imienia - bez losu.

Jest tylko jedna taka świata strona
Gdzie coś, co nie istnieje - wciąż o pomstę woła
Gdzie już śmiechem nawet mogiła nie czczona
Dół nieominięty - dla orła sokoła...

"O pewnym brzasku w katyńskim lasku
Strzelali do nas Sowieci...



poniedziałek, 9 kwietnia 2012



Wielkanoc                        
Lechoń Jan






Droga, wierzba sadzona wśród zielonej łąki,
Na której pierwsze jaskry żółcieją i mlecze.
Pośród wierzb po kamieniach wąska struga ciecze,
A pod niebem wysoko śpiewają skowronki.

Wśród tej łąki wilgotnej od porannej rosy,
Droga, ktorą co święto szli ludzie ze śpiewką,
Idzie sobie Pan Jezus, wpółnagi i bosy
Z wielkanocną w przebitej dłoni choragiewką.

Naprzeciw idzie chłopka. Ma kosy złociste,
Łowicka jej spódniczka i piękna zapaska.
Poznała Zbawiciela z świętego obrazka,
Upadła na kolana i krzyknęła: "Chryste!".

Bije głową o ziemię z serdeczną rozpaczą,
A Chrystus się pochylił nad klęczącym ciałem
I rzeknie: "Powiedz ludziom, niech więcej nie płaczą,
Dwa dni leżałem w grobie. I dziś zmartwychwstałem."




 


sobota, 7 kwietnia 2012


Krzyż i dziecko            Cyprian Kamil Norwid
 

- Ojcze mój! Twa łódź
Wprost na most płynie-
Maszt uderzy!...wróć...
Lub wszystko zginie.

Patrz! Jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny...
Maszt się niesie w-zwyż,
Most mu poprzeczny-

- Synku! Trwogi zbądź!
To znak-zbawienia;
Płyńmy! Bądź co bądź-
Patrz jak? się zmienia...

*

Oto - wszerz i w-zwyż
Wszystko, toż samo.
- Gdzież się podział krzyż?

*

- Stał nam się bramą.