wtorek, 30 listopada 2010

coś o "czapli"

Pan Cogito a ruch myśli




Myśli chodzą po głowie
mówi wyrażenie potoczne
wyrażenie potoczne
przecenia ruch myśli
większość z nich
stoi nieruchomo
pośrodku nudnego krajobrazu
szarych pagórków
wyschłych drzew
czasem dochodzą
do rwącej rzeki cudzych myśli
stają na brzegu
na jednej nodze
jak głodne czaple
ze smutkiem
wspominają wyschłe źródła
kręcą się w kółko
w poszukiwaniu ziaren
nie chodzą
bo nie zajdą
nie chodzą
bo nie ma dokąd
siedzą na kamieniu
załamują ręce
pod chmurnym
niskim
niebem
czaszki
Zbigniew Herbert

poniedziałek, 29 listopada 2010

Stasiuk, Elżbieta i Płock.


"Ojczyzna pachnie kebabem i wymytym kiblem. Jeżdżę po niej. Kalisz. Hotel jest jak podświetlony sracz,ale nie znają wynalazku lampki do czytania. Recepcjonista udaje recepcjonistę,kelner kelnera,barman barmana. Mówią,ale nic nie można zrozumiec. Mówią w jakims nowym jezyku, jak obsluga infolinii.../. Wystarczy zjechac w bok i stare kobiety stoją po kilka,czekając na obiazdowe sklepy. Mają chustki i stare torby na zakupy. Życie. Kundle leżą w piaszczystych zaglebieniach. Opada rosa,pyli sie zboże i powietrze od tego ma słodki i złoty smak. Cienie w poprzek asfaltu jakby było mokro.Kalisz, Konin .Albo Płock.../. Hotel stał na wysokiej skarpie,wiał wiatr i rzeka miała metaliczny połysk. Podmuchy przenikały do pokoju przez ogromne okno.Kołysała sie firanka. Do plaży było kilometr,ale widziałem,jak wichura wygładza piach. Patrzyłem na północ. Z biegiem wód.Stamtad wiało. Dolinę wypełniał zimny blask . Było tak pięknie, że czułem się, jakbym przyjechał z daleka. Płock"

(A.Stasiuk, Dziennik pisany pozniej, 2010, str. 140)







Tak Płock jest różny od Konina, Kalisza, Kutna i chyba wszystkich innych miast. Na Tumach czujesz się jakbyś pojechał nad Adriatyk. Przestrzeń, powiew bryzy od zachodu, stare, gotyckie miasto za plecami, przed Tobą bezmiar wód po horyzont. Gdy schodzisz z wysokiego brzegu, na plażę czujesz klimat portu jachtowego i spokój właściwy oczekującym na tę największą rybę.
Prawdziwy jest też ten nowy hotel, ze swą nowomową, pewnie nie bardzo zrozumiałą dla mieszkających tu od dawna.
Kebab i piwo są wszędobylskie.  Ale dawne stare torby i kundle też tu jeszcze są obecne.
I nie trzeba wyjeżdżać daleko, choć świat kusi.





AnnaAnia pisze...

Miejsca, ludzie w nich zanurzeni, cała rzeczywistość wydają się być takie, jakimi zdolni jesteśmy je postrzegać. Świat empiryczny, obiektywny, to świat "wygnany z raju", świat po katastrofie. Jedynie duchowość, jedynie dana człowiekowi odmiana wrażliwości jest w stanie wyciągnąć go z tego inferno, z otchłani. Oświetla, choć odrobinę, mroki wiecznej nie-do-wiedzy i zwątpienia. "Patrz sercem" - ten imperatyw,wskazanie - nie jest jedynie romantycznym, wyświechtanym sloganem. Dostrzegam w nim szansę. Często jedyną. By przetrwać. Dla twórczości to jest warunek sine qua non. Tak mi się wydaje....Także, kiedy czytam teksty, jak te....

niedziela, 28 listopada 2010

postawa

" Nie stawiam sobie za cel narzucenia komuś moich poglądów. Z góry zakładam, że istnieją niewątpliwie poważne argumenty, mogące podważyć niejeden z moich własnych [...] Całkowitej prawdy nie zna żaden człowiek na świecie. To, co my, ludzie, nazywamy  - prawdą - jest zaledwie jej szukaniem. Szukanie prawdy jest tylko możliwe w wolnej dyskusji [...] Znalazłszy się tedy w świecie uznającym wolność jednostki i wolności myśli, winniśmy robić wszystko, aby nie zacieśniać horyzontów myślowych, a je rozszerzać: nie zacieśniać dyskusji a ją poszerzać. "

                                  J. Mackiewicz.

                MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI - Warszawa 11 listopada 2010r.                        
zdjęcia - dyskusja na ulicach Warszawy

o dziecku

na dziś:

Dziecko jest jak walizka, to co włożysz to wyjmiesz.

zasłyszane u Agnieszki Ledowicz.

pierwszy zimowy poranek

Chrzest



Weterani czterdziestodniowych potopów
doświadczeni urwaniem nieba
którzy widzieli śmierć gór
i zbawienie myszy
siedzą teraz na przyzbie
patrzą na falujące zboże
piękne jak opadanie wód
- to był bardzo szczęśliwy pomysł
powierzyć nadzieję ptakom
odtąd ich wiara jest mocna
jak gołębnik
 
ocaleni z płonących domów
gdzie człowiek pali się jak pierze
zaglądają we wnętrza czaszek
w bezmyślne zwoje różowej anatomii
oni którzy znają wagę ciała
mówią
dobrze zasłużyli na nieruchomość
zbrodniarz kot i astronom
złych i dobrych
porówna płytki dół
 
na koniec my z tęczującą grudką ziemi pod powieką
którzy dostrzegamy ruch w górę i ruch w dół
wznoszenie się ofiar
i opuszczenie powiek
mówimy
jedni i drudzy mają rację
chrzczonych z wody
chrzczonych z ognia
pogodzi nicość
lub miłosierdzie
 
i tylko nas przeciwko którym
ojcowie kościoła pisaliby broszury
contra academicos
tylko nas spotka los straszny
płomień i lament
bowiem przyjąwszy chrzest ziemi
zbyt mężni byliśmy w niepewności


Zbigniew Herbert

piątek, 26 listopada 2010

polskie media

Od trzech lat mowa płynąca z prawie wszystkich instytucji medialnych, stara się osiągnąć jeden wzór. Jedynie słuszny, dodajmy. Młodzi , dwudziesto, trzydziestolatkowie chyba nie pamiętają. Moje pokolenie wychowane na Kaczmarskim i Gintrowskim powinno jednak  przypominać sobie słowa Z. Herberta, dotyczące tego co w naszej kulturze osiągnęli wtedy  decydenci z PZPR.


Ornamentatorzy



Pochwaleni niech będą ornamentatorzy
ozdabiacze i sztukatorzy
twórcy aniołków fruwających

i ci także którzy robią wstążki
a na wstążkach napisy krzepiące
(pod wstążkami wiatr od wyschłych rzek)

a także skrzypkowie i fleciści
którzy dbają aby ton był czysty
oni strzegą arii Bacha na strunie G

no i ma się rozumieć poeci
bowiem stają w obronie dzieci
mówią uśmiech dłonie i oczy

oni mają rację nie jest sprawą sztuki
prawdy szukać to są rzeczy nauki
sztukatorzy czuwają nad ciepłem serca

żeby była nad bramą mozaika
gołąb gałąź albo słońce w kwiatach
(ktoś za bramą ciągnie symbole za sznurek)

są już takie słowa kolory i rytmy
co się śmieją i płaczą jak żywe
sztukatorzy przechowują te słowa

że się pędzi przy tym ciemne młyny
my się o to sztukatorzy nie martwimy
my jesteśmy partią życia i radości

         na ulicy radosnych pochodów
         szary mur więzienny w oczy kłuje
         brzydka plama w krajobrazie idealnym

         sztukatorów co najlepszych wezwali
         całą noc sztukatorzy malowali
         nawet plecy tych co siedzą z tamtej strony
                                           na różowo

Z.Herbert

  nadal malują mi plecy. Smutne!

czwartek, 25 listopada 2010

miłośnik pana Z.H.



 

Jan przyszedł dzisiaj rano
śnił mi się ojciec
mówi

jechał w dębowej trumnie
ja blisko karawanu
idę a ojciec do mnie:

ładnieście mnie ubrali
i pogrzeb bardzo piękny
tyle kwiatów o tej porze
to musi dużo kosztować
niech tam się ojciec nie martwi
mówię - niech ludzie widzą
żeśmy kochali ojca
niczego nie żałujemy

      sześciu w czarnych liberiach
      idzie ładnie po bokach

ojciec się zastanowił
i mówi - kluczyk od biurka
jest w srebrnym kałamarzu
w drugiej szufladzie po lewej
jest jeszcze trochę pieniędzy

za te pieniądze - mówię -
kupimy ojcu płytę
dużą z czarnego marmuru

nie trzeba - mówi ojciec -
lepiej rozdajcie biednym

      sześciu w czarnych liberiach
      idzie ładnie po bokach
      dźwiga płonące latarnie

znów jakby się zastanowił
- pilnujcie kwiatów w ogrodzie
nakryjcie je na zimę
nie chcę aby zmarniały
ty jesteś najstarszy - mówi -
z woreczka za obrazem
weź spinki z prawdziwą perłą
niech ci przyniosą szczęście
dostałem je od matki
kiedy zdałem maturę
potem już nic nie mówił
zasnął widocznie mocniej

tak to troszczą się o nas
nasi umarli
napominają przez sen
odnoszą zgubione pieniądze
starają się nam o posadę
szepczą numery losów
albo gdy tego nie mogą
stukają palcem w okno




a my im z wdzięczności wielkiej
wymyślamy nieśmiertelność
zaciszną jak norka myszy

gdzie żyjemy?

Ostatnimi laty patriotyzm jako wartość życia indywidualnego i wspólnotowego przestał być uważany za konieczny do egzystencji. Zaradność w zaspokajaniu własnych potrzeb i gromadzeniu dóbr osobistych, nawet za cenę zniszczenia dobra wspólnego, stała się wartością. U podstaw III Rzeczypospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów 'nowej' Polski, który powiedział, że 'aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść'. Propagowanie podobnych haseł zaowocowało tym, że wartość została zastąpiona 'antywartością'.


Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem; miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem; ofiarność i poświęcenie - chciwością i pazernością; miłość - nienawiścią. Natomiast z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, że 'prawdziwym bogactwem jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela'. Każda społeczność, która swe prawa opiera na 'antywartościach', napełnia się bólem i krzywdą. Czy w czasie zeszłorocznych obchodów Święta Niepodległości ktokolwiek z nas przypuszczał, że prawo do własnej niepodległej Ojczyzny oraz obowiązek ochrony i obrony jej niepodległości zostaną nam przypomniane krwią prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego i 95 towarzyszących mu osób? Kolejny raz potwierdziła się prawda, że drogę
do wolności i niepodległości krzyżami się mierzy.

ksiądz płk. Sławomira Żarski

wracając do domu

ciernie 

i róże


Święty Ignacy
biały i płomienny przechodząc
koło róży
na krzak się rzucał kalecząc ciało

dzwonem czarnego habitu
pragnął zagłuszyć
urodę świata
która tryskała z ziemi jak z rany

i kiedy leżał na dnie
kołyski kolców
zobaczył
że krew spływająca z czoła
zastyga na rzęsach
w kształt róży

i ślepa ręka
szukająca cierni
przebita została
słodkim dotykiem płatków

płakał oszukany święty
pośród szyderstwa kwiatów

ciernie i róże
róże i ciernie
szukamy szczęścia


Z.Herbert


1 komentarze:

Anna pisze...
Song o szczęściu wiecznym Ostatni Ikar wczoraj spadł Tam za przylądkiem opadł na dno Spokojne słońce grzeje świat Nie ma już takich, którzy pragną Na białym dnie spoczywa tam Trąca go ryba czarną płetwą A on otwarte oczy ma I jakby się uśmiechał lekko Szalony, innym spokój kradł nie wierzył w szczęście płowych zwierząt Pod okiem słońca zastygł kwiat Nastała błogość - martwy sezon Ostatnia plaża, wieczny sezon Wszyscy istnieją, wszyscy leżą Już nic nie grozi z nieba Na ziemi nic nie trzeba Najmniejszej skazy na błękicie Wieczna pogoda wieczna błogość Wieczna zabawa Wieczne życie Ostatni Ikar wczoraj spadł Nakryła go powieka fali Ulgę mu przyniósł wody chłód Bo kiedy spadał, to się palił Podniósł się srebrny pary kłąb Kiedy uderzył w wodę, krzycząc Potem się wygładziła toń Nieobecności płaską ciszą Wygładził się ostatni ślad W mózgach wspaniałych płowych zwierząt Pod okiem słońca zastygł świat Nastało szczęście - martwy sezon I tylko ci są wyklęci Co nie stracili pamięci ----------------------------------------- Wiersz Kofty z bardzo dla nas "dzisiejszą" datą tego wpisu.... Andrzej, smutno mi.... Mnie także.... I te plecy na różowo pomalowane....

poniedziałek, 22 listopada 2010

Wołowiec





Wołowiec



Niebo jest orzeźwiające. Niebieskie. Słonce biegnie długimi krokami wzdłuż wiejskiej drogi donikąd i woła do mnie: odmaluj to. Odmaluj. Jakby uważało, że jestem jakimś Janem van Goyenem. Albo jakby nie dowierzało zdolności mojej siatkówki.

Oko- narzędzie estetyki- jest autonomiczne. Suwerennością ustępuje jedynie łzie.
Łzę można w Beskidach uronić z wielu przyczyn. Choćby z tego powodu, że "łza jest przeczuciem oka, co je czeka w przyszłości.




Otwarte drzwi cerkwi. Zapach kadzidła i pajęczyn...
Hospody pomyluj-
Widok desek "farbami i kurzem się trzęsących. Drewniane anioły, "posiwiałe od śniegu, niecałe od zacieku...
Hospody pomyluj-
Sw. Księga, niepewność, spojrzenie popa, pokorny pocałunek...
Hospody pomyluj-
Turystka. Tu mniej wrażliwa na czyste wartości estetyczne architektury, bardziej wsłuchana i wpatrzona w "Hospody pomyluj...
"Mszy słucha się najlepiej, gdy nie rozumie się języka. Ignorancja przy takich okazjach sprzyja skupieniu nie mniej niż kiepskie oświetlenie.
Łagodne dotkniecie wyobcowania. Jakie dotyka wielu ludzi, przeniesionych w cudze miejsca. Świadomość, że to, co się wokół mnie dzieje, nie bierze mnie w rachubę. Czuje się zbędna.









 *****
 

Krajobraz samotny i pełen melancholii.
Zwłaszcza, gdy przychodzi się tu o tej porze roku. Gdy jest się cudzoziemką i gdy lata radosne już nie dotrzymują towarzystwa.
Ela.G.

Czorsztyn




Śpiewam - jestem, słyszę serca bicie
Śpiewam serca, śpiewam duszy tajemnicę
Tak jak czuję, najserdeczniej śpiewam życie



Niechaj każdy dzień - niepustym dźwiękiem






Brzmi radośnie, niechby smutno - ale pięknie
Chcę, by los zaśpiewał razem ze mną tę piosenkę




Czystym tonem, każdy dźwięk - dzień życia
I niech płynie moja słodka tajemnica
Jak dobrze śpiewem duszę ukołysać






Andrzej Poniedzielski - Ajde Jano

niedziela, 21 listopada 2010

Smoleńskie refleksje - Wspomnienie o Władku


O Władku Stasiaku – Barbara Stasiak


... był państwowcem. Traktował państwo  jako całość, jako dobro wspólne, o które trzeba dbać.
On przede wszystkim nie uważał, że Polska znajduje się w jakimś fatalnym stanie. Miał zdolność wydobywania z wszystkiego czegoś dobrego. Nie twierdził, że wszystko jest takie, jak powinno być, ale koncentrował się na dobru.

Władek był ponad złem... Ludzie to wiedzieli. Zobacz co napisała moja przyjaciółka: „ Władek miał te mądrość w sobie, by nie skupiać się na walce z czymś, ale kreować taką rzeczywistość, jakiej pragnął. Nawet ja z daleka widziałam! Jest coś w walce, w stawaniu przeciw czemuś, co paradoksalnie dodaje temu z czym walczymy, mocy”...





Władek pochodził z rodziny, która kultywowała tradycje patriotyczne. Jego dziadek Augustyn Stasiak był legionista Piłsudskiego i przedwojennym oficerem. Brał udział w obronie Warszawy w 1939 roku. Bardzo znacząca dla kształtowania postaw życiowych rodziny Stasiuków była postać Josepha Conrada Korzeniowskiego z jego sposobem pisania pełnym odniesień do spraw ostatecznych. O tym, że ma tak znakomitego przodka w rodzinie dowiedziałam się przypadkiem, podczas oglądania filmu o życiu Conrada. Mój mąż nie lubił się przechwalać. Gdy na ekranie pojawił się wuj małego Józefa, który ratował jego samego i jego matkę Elizę z Borowskich przed całkowitym wyczerpaniem na Syberii, Władek wskazał na jego małą córeczkę i powiedział: O, to moja prababcia!  Wtedy też dowiedziałam się,  że drugi wuj Conrada – Stefan Borowski – był pierwszym przywódcą powstania styczniowego. W czasie II wojny cała rodzina była oczywiście w AK.

Dziewiąty kwietnia, moje urodziny. Tego dnia Władek  przyszedł wcześniej z pracy. Ofiarował mi kryształowe kolczyki.

sobota, 20 listopada 2010

Motto powitalne

Przesłanie Pan Cogito


Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy  oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kronik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj  kiedy światło na górach daje znak  wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Ronalda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów


Bądź wierny Idź